W meczu rozpoczynającym 11. kolejkę Orlen Basket Ligi koszykarze Legii przegrali z Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych 79:81 (25:23, 26:26, 12:14, 16:18). Była to czwarta ligowa porażka mistrzów Polski w tym sezonie.
Legioniści po raz kolejny przystąpili do gry bardzo osłabieni - w kadrze zabrakło kontuzjowanych: Andrzeja Pluty, Michała Kolendy, Ojarsa Silinsa i Matthiasa Tassa. Mecz rozpoczął się od dwóch nieudanych akcji ofensywnych obydwu ekip, a prowadzenie Górnikowi dał Kacper Marchewka, który po chwili „złapał” na faul w ataku Race’a Thompsona. Pierwsze punkty dla Legii rzucił po chwili Ben Shungu, dla którego była to duża szansa na pokazanie się w większym wymiarze czasowym. Kolejne minuty to szarpana gra i dużo walki na parkiecie, w której lepiej radził sobie Górnik. Legionistom brakowało skuteczności spod kosza, do tego popełniali sporo fauli. W połowie pierwszej kwarty gospodarze prowadzili 14:7, a połowa dorobku Górnika była autorstwa Marca Garcii. Po pięciu minutach mistrzowie Polski obudzili się - punkty Carla Ponsara i dwie „trójki” Jayvona Gravesa spowodowały serię 9:0, a trener Górnika Andrzej Adamek poprosił o czas. Po nim skutecznością zaimponował Thompson, który musiał jednak uważać na przewinienia.
Przed drugą kwartą Zieloni Kanonierzy prowadzili różnicą dwóch punktów, pokazując charakter mimo okrojonej kadry. Gra była bardzo wyrównana, obie ekipy walczyły o każdy centymetr parkietu, a po „trójce” Lovella Cabbila, przy wyniku 30:27 to trener Legii Heiko Rannula wziął przerwę na żądanie. Po niej świetną akcją 2+1 popisał się Thompson. Po 5. minutach tej części gospodarze prowadzili jednym punktem, głównie dzięki świetnej skuteczności z linii rzutów wolnych. Legioniści mieli jednak swoje asy w talii, a byli nimi Graves i Thompson. Dzięki ich efektownym akcjom Zielonym Kanonierom udało się odzyskać prowadzenie. Z dobrej strony pokazali się również sprytny Ponsar, skuteczny Shungu czy Błażej Czapla, wykorzystujący swoją szansę jako zmiennik. Zieloni Kanonierzy grali bardzo sprytnie, dzięki czemu jeszcze przed przerwą Cabbil i Marchewka mieli na swoim koncie po trzy przewinienia. W Legii ten sam problem miał Ponsar. Po pełnej chaosu końcówce i „trójkom” z obydwu stron mistrzowie Polski schodzi na przerwę z prowadzeniem 51:49.
Trzecia część gry rozpoczęła się od zbiórki pod koszem rywali i punktów Thompsona. Chwilę później swoje czwarte przewinienie popełnił Cabbil, schodząc natychmiast z parkietu by być do dyspozycji trenera Adamka na kluczowe fragmenty gry. Na parkiecie trwała walka na efektownej akcję pomiędzy Thompsonem a imponującym w ekipie gospodarzy Garcią. Na tym etapie utrzymywała się kilkupunktowa przewaga legionistów, choć obydwa zespoły mocno „przyhamowały” ze skutecznością. Końcowe minuty kwarty stały pod znakiem lepszej postawy Górnika, wśród których pierwsze skrzypce grał Barret Benson. Ekipa z Dolnego Śląska odrobiła sześć punktów straty, dlatego trener Rannula wziął czas przy prowadzeniu Legii 59:58. Tuż po nim Zieloni Kanonierzy zostali dwukrotnie zatrzymani, w tym efektownym blokiem na Gravesie. Po kolejnej, nieudanej akcji i czwartym faulu Wojciecha Tomaszewskiego na tablicy mieliśmy remis 61:61. Do końca kwarty Górnik i Legia zdobyły jeszcze po dwa punkty, dlatego stało się jasne, że o wygranej zdecyduje ostatnia część gry.
W tej pierwsze punkty rzucił Shungu, trafiając zza łuku. Prowadzenie podwyższył dwoma celnymi osobistymi Maksymilian Wilczek. Straty zmniejszył szalonym rzutem za dwa Tauras Jogela, a do remisu doprowadził trafieniem za trzy Marchewka. Po chwili jednak tym samym odpowiedział Thompson. Po dwóch świetnych akcjach Shane’a Huntera legioniści mieli karty w ręku, jednak szybko odpowiedział zza łuku Jogela. Chwilę później po kontrze „trójkę” trafił Cabbil, a Górnik wyszedł na prowadzenie 76:75. Szkoleniowiec Legii natychmiast poprosił o czas. Zieloni Kanonierzy odzyskali prowadzenie po dobitce Ponsara spod kosza, a po chwili faul w ataku popełnił Dariusz Wyka - było to czwarte przewinienie Górnika w tej kwarcie (Legia nie miała żadnego). W kolejnej akcji mistrzowie Polski przechwycili piłkę, a w kontrze nieprzepisowo zatrzymany został świetnie dysponowany Czapla, który wykorzystał obydwa rzuty osobiste. Odpowiedział wejściem pod kosz najlepszy w Górniku Garcia, a po faulu przy rzucie za trzy Cabbila gospodarze znów wygrywali punktem (2/3) osobiste.
Przy stanie 80:79 dla Górnika, niecałych 40 sekundą do końca i posiadaniu ekipy z Wałbrzycha trener Rannula po raz ostatni wziął przerwę na żądanie. Cabbil został zablokowany, a sfaulowany w kontrze Thompson nie trafił - miał jednak dwa rzuty wolne. Nie wykorzystał obydwu, a po chwili Garcia trafił z linii rzutów wolnych raz. Graves oddał szalony rzut za trzy, reklamując faul, ale gwizdek sędziów milczał. Ekipa z Wałbrzycha chwilę później również nie wykorzystała osobistych, ale w ostatniej akcji legionistom nie udało się oddać rzutu i mecz został przegrany.
Teraz przed Zielonymi Kanonierami jedno z najważniejszych spotkań tej rundy. W najbliższą środę mistrzowie Polski zmierzą się w hali Torwar (godz. 18) z niemieckim MLP Academics Heidelberg - będzie to ostatnie ligowe spotkanie fazy grupowej Basketball Champions League (transmisja w TVP Sport). Zwycięstwo da legionistom awans do rundy barażowej przed drugą częścią rozgrywek. Wejściówki są do nabycia na portalu eBilet.pl - zapraszamy!
Górnik Zamek Książ Wałbrzych: Marc Garcia 24(3), Tauras Jogėla 20 (2), Lovell Cabbil Jr 10 (2), Kacper Marchewka 8 (2), Barret Benson 8, Dariusz Wyka 4, Avery Anderson III 4, Ikeon Smith 3 (1), Adam Łapeta 0, Maciej Puchalski 0, Grzegorz Kulka –
Trener: Andrzej Adamek
Legia Warszawa: Race Thompson 19 (2), Benjamin Shungu 16 (4), Shane Hunter 13, Carl Ponsar 11, Jayvon Graves 9 (2), Błażej Czapla 8 (1), Maksymilian Wilczek 3, Wojciech Tomaszewski 0, Dawid Niedziałkowski -. Julian Dąbrowski –
Trener: Heiko Rannula
Fot. Marcin Gacoń