Heiko Rannula (trener Legii): Tak jak się spodziewaliśmy, to było bardzo trudne spotkanie. W pierwszej połowie nie mogliśmy złapać naszego rytmu gry w ataku. Spudłowaliśmy kilka otwartych rzutów. Nie trafiliśmy ani jednej trójki do początku drugiej połowy. Trzymaliśmy się w grze dlatego, że cały czas walczyliśmy, nie poddawaliśmy się w trudniejszych momentach. Jestem dumny z moich graczy, że cały czas walczyli. Tempo meczu było prowadzone bardziej w naszym stylu. Liczyliśmy na podobny wynik jak 78-80. Na pewno musimy zagrać lepiej w spotkaniu nr2, by wygrać ponownie. (...) Anwil ma najszerszy skład w całej lidze, mają bardzo wartościowych graczy na każdej pozycji. Byliśmy przygotowani na granie przeciwko każdemu z 13 zawodników, których mają do dyspozycji. Jeśli chodzi o ten mecz na pewno miało to wpływ na grę Anwilu, bo to najbardziej doświadczony zawodnik, w dodatku rozgrywający. Przez brak Kamila wydaje mi się, że atak Anwilu był bardziej indywidualny. Musimy na pewno poprawić naszą grę przeciwko Taylorowi i Funderburkowi. Anwil jest bardzo niebezpiecznym zespołem, nawet bez Łączyńskiego. (...) Głównie chodzi o to, by grać w takim tempie, w jakim dzisiaj graliśmy. I utrzymanie go przez całe spotkanie. Jednym z czynników dla których wygraliśmy było zatrzymanie tranzycji Anwilu. Oni są świetni, znajdują bardzo dobrze pozycje do tego, by grać w ataku. Jesteśmy trochę niedocenianym zespołem jeśli chodzi o defensywę. Nasz plan na to spotkanie zadziałał, ale wiem, że musimy zagrać lepiej, by wygrać kolejny mecz. Odnośnie atmosfery na trybunach dzisiaj to mogę powiedzieć, że była super. Mam nadzieję, że na naszych domowych meczach będzie podobnie. Wydaje mi się jednak, że nie jest przesadnie istotne, czy na trybunach są 2, czy 4 tysiące kibiców, ale to, co oni robią i jak się angażują.

Michał Kolenda (kapitan Legii): Na pewno był to bardzo wyrównany mecz. Jeżeli chodzi o końcówkę - Anwil miał parę sytuacji, w których odjechał nam nawet na 11 punktów w pewnym momencie. Z naszej strony słaba dyspozycja rzutów za 3 punkty, a jak dobrze wiemy znacząca część naszego ataku to właśnie rzuty za 3. Wiedzieliśmy, że jesteśmy dobrze dysponowani fizycznie. Do przerwy traciliśmy tylko 3 punkty, przy 0/14 za 3. Wiedzieliśmy, że jeśli tylko otworzymy się za trzy, to będzie nam w drugiej połowie sporo łatwiej. Myślę, że ta seria będzie tak wyglądała i to będą mecze detali, fizyczności. Ani jedna, ani druga strona dużo bardziej nie zdominuje przeciwnika. Musimy być gotowi na czwartek z taką samą energią. (...) Ostatnia akcja była rozrysowana, miała parę wariantów, ja byłem tym wariantem ostatnim, jeśli nie uda się nam otworzyć dobrej pozycji Ojarsa Silinsa. Wykorzystałem, że gracze Anwilu byli bardzo agresywni, bardzo blisko nas kryli, więc ściąłem w otwartą przestrzeń, Kameron mi podał. Wiedziałem, że mam wystarczającą ilość czasu, aby oddać normalnie rzut. Odało się. (...) Myślę, że Anwil ma w tym sezonie bardzo dużo jakości, z każdym zawodnikiem na ławce, na pewno brak Kamila Łączyńskiego daje minuty innym zawodnikom, którzy są niebezpieczni. Na pewno nieobecność Kamila w jakiś sposób oddziaływuje na zespoł Anwilu, ale oni nie mają problemu, by to jakoś zmodernizować, narzucić inny styl gry.
Selcuk Ernak (trener Anwilu): Graliśmy przeciwko bardzo ofensywnej drużynie, który tak mocno walczy, który z pewnością należy do TOP4 zespołów Orlen Basket Ligi, nie sądzę, że zagraliśmy dziś dobre spotkanie. Nie używaliśmy fauli w mądry sposób, niezbyt skutecznie zagraliśmy na tablicach, dodatkowo organizacja naszej gry na początku IV kwarty była bardzo zła. W związku z tym mieliśmy problemy by skonstruować atak i trafić do kosza. Myślę, że zbyt wcześnie chcieliśmy, by to spotkanie się skończyło. To nie jest dobra mentalność i to jest pole do poprawy przed meczem numer dwa. (...) Kamil mógł zagrać niespełna dwie minuty, co miało duży wpływ na naszą grę. To jeden z najlepszych rozgrywających w tej lidze. W meczach, które dotychczas wygrywaliśmy, Kamil miał bardzo duży wpływ na nie. To najlepszy organizator gry, najbardziej doświadczony zawodnik. Może punktować, kiedy to potrzebne, może dzielić piłkę, bez niego sporo tracimy, jest o wiele trudniej. Ma duży wpływ na nasze wyniki. Wątpię, by mógł zagrać w drugim spotkaniu. Na pewno w tym meczu zagra PJ Pipes, a jeden z obcokrajowców znajdzie się poza kadrą meczową. Kamil ma uraz mięśniowy, który nie wygląda dobrze - nie wydaje się, by udało mu się wrócić na mecz w czwartek. Jutro zawodnik przejdzie szczegółowe badania, po których będziemy wiedzieć więcej.
Michał Michalak (rzucający Anwilu): To było bardzo wyrównane spotkanie, przez większość meczu wydawało się, że mamy przewagę. Gra toczyła się falami, budowaliśmy nawet 10-punktową przewagę, ale nie potrafiliśmy skontrolować tempa gry, utrzymać tej przewagi ani jej powiększyć. Mecz sprowadził się do zaciętej końcówki, w której decydowały ostatnie rzuty. Legia zachowała więcej zimnej krwi w końcówce i dlatego odnieśli zwycięstwo. (...) Można na pewno analizować wstecz tę ostatnią akcję Legii, bo powinniśmy uniemożliwić Michałowi łatwy rzut. Na pewno popełniliśmy błąd. Z drugiej strony ciężko sprowadzać porażkę do ostatniej akcji. Powinniśmy wcześniej zrobić dużo rzeczy lepiej. Na pewno obejrzymy to i przygotujemy się lepiej na kolejne spotkanie. (...) Kamil jest dla nas przez cały sezon bardzo ważnym zawodnikiem, organizatorem gry. Wypadł w drugiej minucie meczu i zostaliśmy z jednym nominalnym rozgrywającym. Było to duże osłabienie, nie ma co tego ukrywać. (...) Patrząc na statystyki, faktycznie oddaliśmy mało rzutów za 3 jak na nasze standardy. Ciężko powiedzieć, z czego to wynikało. Styl obrony Legii prowokował do większej ilości gry pod kosz. Wygląda na to, że nie odchodzili zbyt daleko od strzelców. 
Autor: Marcin Bodziachowski, fot. Marcin Bodziachowski