Koszykarze Legii wygrali w hali na Bemowie ze Śląskiem Wrocław 88:79 (26:19, 23:13, 19:18, 20:29) Zieloni Kanonierzy zbliżyli się do zapewnienia sobie miejsca w czołowej czwórce przed fazą play-off.
Pierwsza kwarta była bardzo dynamiczna i ofensywna z obydwu stron. Mecz rozpoczął się od efektownych akcji środkowych obydwu drużyn, a z każdą kolejną minutą rozkręcali się głównie legioniści. Bardzo dobre wejście na parkiet zaliczył Aleksa Radanov, swoje punkty dorzucił również Ojars Silins. Legioniści grali bardzo zespołowo, budując przewagę m.in. dzięki skutecznej postawie w defensywie, skutkującej chociażby trzema stratami Daniela Gołębiewskiego (dwa błędy kroków). Osłabieni brakiem kontuzjowanego Keifera Sykesa gospodarze wypracowali sobie w tej fazie gry siedmiopunktową przewagę.
Druga część gry zaczęła się od dwóch celnych rzutów osobistych gości i…trzeciego błędu kroków Gołębiowskiego. W grę legionistów wdało się jednak za dużo nonszalancji, dlatego trener Rannula poprosił o czas. Śląsk zmniejszył straty do pięciu „oczek”, ale Legia dalej bardzo dobrze radziła sobie pod koszem wrocławian - punktowali m.in. Mate Vucic i Michał Kolenda. Środkowy Legii popisał się m.in. efektownym wsadem z faulem, po którym wykorzystał jeszcze rzut wolny. Chwilę później Kolenda trafił kolejną „trójkę”, a Śląsk popełnił kolejny błąd kroków. Przerwy na żądanie nic nie dały, bo Legia grała jak w transie. Rzuty zza łuku Andrzeja Pluty, wsady Vucicia, dobre akcje w obronie. Nic dziwnego, że na przerwę Zieloni Kanonierzy schodzili z prowadzeniem 49:32.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od strat z obydwu stron, ale już po chwili kolejne efektowne wejście pod kosz Śląska zaliczył Vucić. Odpowiedział Gołębiowski, który chwilę wcześniej zaliczył przechwyt. Przewaga Legii delikatnie stopniała po celnej „trójce” Błażeja Kulikowskiego, ale szybko tym samym odpowiedział bardzo dobrze dysponowany Andrzej Pluta. Numerem jeden na parkiecie był jednak Vucić, który raz za razem bezlitośnie ogrywał defensywę wrocławian. Tę część gry „zamknął” rzutem zza łuku Kameron McGusty, a Legia wygrywała różnicą 18. punktów.
Prowadzenie zmniejszyło się o trzy „oczka” w pierwszych minutach czwartej kwarty, dlatego trener Rannula szybko poprosił o przerwę na żądanie. Po niej kapitalną akcją popisali się Pluta z Radanovem - ten ostatni wykończył ją efektownym wsadem. W dalszym ciągu swoje robił Vucić, przebijając barierę 20. punktów. Śląsk zdecydowanie poprawił się w ofensywie, głównie dzięki świetnej postawie Jeremy’ego Senglina, jednak prowadzenie gospodarzy utrzymywało się na bezpiecznym pułapie +10 punktów. Ostatnie minuty to show Radanova, rozgrywającego swój najlepszy mecz od momentu przejścia do Zielonych Kanonierów. Gospodarze mimo zmniejszenia przewagi do końca kontrolowali przebieg gry i całkowicie zasłużenie wygrali po raz 18. w obecnych rozgrywkach Orlen Basket Ligi.
Teraz przed legionistami ostatni mecz sezonu zasadniczego. W najbliższą środę zmierzą się w Szczecinie z Kingiem. Początek spotkania o godz. 20.
Legia: Aleksa Radanov 21 (3), Mate Vucić 20, Andrzej Pluta15 (2), Kameron Mcgusty 11 (1), Ojārs Siliņš 7 (1), Michał Kolenda 6 (2), Dominik Grudziński 4, Maksymilian Wilczek2, E.j. Onu 2, Dawid Niedziałkowski 0, Julian Dąbrowski 0, Keifer Sykes –
Śląsk: Macio Teague 22 (1), Jeremy Senglin 18 (4), Emmanuel Nzekwesi 14, Błażej Kulikowski 8 (2), Daniel Gołębiowski 5, Ajdin Penava 5, Jakub Nizioł 4 (1), DejonDavis 3 (1), Adam Waczyński 0, Justin Robinson 0, Wojciech Siembiga 0, Oskar Hlebowicki 0
Fot. Piotr Koperski