Adam Linowski dla Legiakosz.com (ROZMOWA)

Autor: Marcin Bodziachowski
2016-04-20 12:00:00

Adam Linowski ma na swoim koncie występy w ekstraklasie, a także awans z III do II i z II do I ligi. W jego dorobku brakuje jedynie awansu do TBL. "To jeden z powodów, dla których postanowiłem przenieść się z Pruszkowa do drużyny, która będzie miała wysokie aspiracje. Wywalczenie tego awansu z Legią byłoby spełnieniem jednego z moich marzeń" - mówi w długiej rozmowie z Legiakosz.com podkoszowy Legii Warszawa.

Rozmawialiście w szatni o pożegnalnym występie Kobe Bryanta, czy dyskutujecie tylko o play-off w pierwszej lidze?
ADAM LINOWSKI: Nie miałem szansy obejrzeć tego meczu, nawet sprawdzić wyniku. Dopiero przed chwilą o tym rozmawialiśmy i już wiem jak się skończyło. Przyznam, że bardziej interesowało mnie, czy został pobity rekord zwycięstw Chicago Bulls. Fajnie, że Golden State Warriors wygrali i mogą pochwalić się taką serią, bo właśnie mija 20-lecie od tego osiągnięcia Chicago.

W pierwszej lidze polskiej, rekordem może pochwalić się Krosno. Spodziewałeś się, że którykolwiek z zespołów jak do tej pory przegra tylko jedno spotkanie?
- Wiadomo było, że Krosno będzie w tym sezonie bardzo silne, ale że przegra tylko raz - tego się nie spodziewałem. Liczyłem, że ktoś, w tym my, urwie im jakieś mecze. Po sezonie zasadniczym byli na pierwszym miejscu, ich bilans wygląda imponująco, ale musimy robić wszystko, żeby spotkać się z nimi w finale.

Przed sezonem, patrząc na kadrę wszystkich drużyn, wydawało się, że Legia i Krosno są kadrowo na tym samym poziomie. W sezonie zasadniczym jednak wyniki obu zespołów były różne.
- Krosno na razie dominuje, ale pamiętajmy, że liczy się efekt końcowy. Wygrali więcej meczów niż my, potrzebowaliśmy więcej czasu by się dotrzeć. Nasz zespół został złożony niemal od podstaw, a w Krośnie większość zawodników z poprzedniego sezonu zostało. Teraz mamy play-offy i skupiamy się tylko na nich, sezon zasadniczy to już przeszłość.

W sezonie zasadniczym przegraliście z Miastem Szkła dwukrotnie, zaś w finale, gdzie miejmy nadzieję zmierzycie się z Krosnem, trzeba wygrać trzy razy. To możliwe?
- To jest właśnie czas "Best of 5", gdzie gramy do trzech zwycięstw. Dużo zależeć będzie od tego, jak drużyny zniosą obciążenie 5. meczów w krótkich odstępach czasowych. W tym m.in. upatruję naszej szansy. Mieliśmy małe problemy ze zdrowiem, ale każdy z nas już z tego wychodzi i na najważniejsze spotkania będziemy w pełni gotowi. Nie myślimy jeszcze o rywalizacji z Krosnem - najpierw trzeba wygrać trzeci mecz z Astorią [rozmawialiśmy kilka dni przed wyjazdem do Bydgoszczy - przyp. MB] i wtedy skupić się na rywalizacji w półfinale.

Treningi u Piotra Bakuna są cięższe niż u Michała Spychały?
- Są na pewno trochę inne, trener Bakun inaczej nas przygotowuje, inaczej z nami rozmawia. Trener zmienił trochę nasz styl gry. Mi to bardzo odpowiada, bo zawsze lubiłem ciężko pracować, lubię też szybką grę.

Przychodziłeś do Legii, można powiedzieć, razem z Michałem Spychałą. Zaskoczyła Cię zmiana szkoleniowca w Legii w trakcie sezonu?
- Taka była decyzja zarządu klubu. Nigdy nie lubiłem "wchodzić" w takie kwestie. Moja praca ma miejsce na parkiecie i na niej się skupiam. Przez ostatnie dwa lata trenowałem u Michała Spychały, więc znałem jego styl prowadzenia drużyny i treningów. Jestem profesjonalnym zawodnikiem i chwilę porozmawiałem z trenerem Bakunem, gdy zakomunikowano nam roszadę na ławce, by dowiedzieć się, czego ode mnie oczekuje. Jestem profesjonalistą i muszę dostosować się do tego, czego wymaga ode mnie trener, aby jak najlepiej pomóc drużynie.

Zmiana trenera nie wpłynęła na liczbę minut, które spędzasz na parkiecie. Można powiedzieć, że trener Bakun wierzy w Ciebie tak samo, jak Michał Spychała.
- Wydaje mi się, że już na początku sezonu zbudowałem zaufanie u trenera Bakuna. Zresztą niedawno mieliśmy taką rozmowę ze szkoleniowcem, podczas której powiedział, że cieszy się, że nie musi do mnie za dużo mówić, zwracać uwagi, bo dobrze wykonuję swoją robotę. Tak jak potrafię najlepiej. Trener konsultuje ze mną małe korekty w moim ustawieniu, czy zagraniach. Jestem typem zawodnika, który słucha trenera i stara się wykonywać powierzone mu zadania jak najlepiej dla drużyny. Współpraca z trenerem układa się bardzo dobrze.

Zazwyczaj występujesz na pozycji środkowego. W I lidze jest wielu centrów, posiadających znacznie lepsze warunki - czasem kilkanaście centymetrów więcej. Jak sobie radzisz przepychając się z gośćmi, którzy mają co najmniej 210 centymetrów?
- Najważniejsza jest waleczność i wiara w siebie. Nie robię tego pierwszy sezon. Mam takie warunki jakie mam, nabyłem już pewne umiejętności podkoszowe. Jestem szybszy od większości środkowych w tej lidze. Dopóki nie dostaną piłki na czystą pozycję, moja przewaga jest w tym, żeby jej nie dostali. Myślę, że z każdym meczem coraz lepiej radzę sobie coraz dalej od kosza. Wydaje mi się, że trener Bakun będzie miał ze mnie pożytek nie tylko pod koszem, ale i w strefie dalej od kosza.



Chyba dużo pod tym względem dają Ci treningi z dużo wyższym od Ciebie Czarkiem Trybańskim?
- Zdecydowanie tak. Największa różnica i postęp, jaki zrobiłem w tym sezonie, miał miejsce w mojej grze trochę dalej od kosza. Zdecydowanie poprawiłem rzut z półdystansu, oddaję ich zdecydowanie więcej i ze znacznie lepszą skutecznością niż wcześniej. To wzięło się właśnie z rywalizacji z Czarkiem. Pamiętam pierwsze treningi przed tym sezonem, podczas których Czarek piłki po moich akcjach posyłał po blokach gdzieś w trzeci rząd trybun. To sprawiło, że musiałem przestawić styl gry. Dzięki temu trochę bardziej rozciągamy grę, a trener będzie miał ze mnie pożytek nie tylko pod koszem, ale i w półdystansie.

Na treningach całkiem nieźle rzucasz za 3 punkty, ale w meczach tych prób praktycznie nie podejmujesz. Fakt, że mało czasu podczas akcji ofensywnych spędzasz na obwodzie. Trener zabronił Ci rzucać za 3?
- Dokładnie odwrotnie. Trener Bakun mówi, że jak tylko mam pozycję, to mam rzucać. Tyle, że podczas akcji ofensywnych skupiam się raczej na półdystansie, jak już jestem trochę dalej od kosza. To związane jest też z tym, że procent rzutów z półdystansu mam niezły, na pewno lepszy niż za 3 punkty. Zawodnicy rywali zdążyli już zauważyć, że nie można mnie zostawić bez opieki na 5-6 metrze. Nie miałem okazji do czystej pozycji do trójki, ale jak się nadarzy pozycja czysta, a nie taka kiedy obrońca dobiega do mnie, to na pewno będę rzucał. Z półdystansu nie mam już żadnych oporów, a trener Bakun namawia mnie do oddawania rzutów z dalszej odległości od kosza.

Mówiłeś, że przed sezonem miałeś kilka ofert z innych klubów. Osoba Michała Spychały zdecydowała, że w ogóle trafiłeś do Legii?
- Był to jeden z czynników. Nie ukrywam, że bardzo dobrze współpracowało mi się z Michałem Spychałą w Pruszkowie. Trener nabrał do mnie zaufania, a mnie pasował jego styl prowadzenia drużyny. Dużo u niego grałem. Dzięki temu, ten wybór był prostszy, bo nie szedłem w ciemno, do trenera którego nie znam, bo różnie bywa - jak to się mówi, na dwoje babka wróżyła. To nie był jedyny powód przejścia do Legii. Chciałem przede wszystkim walczyć o awans, dlatego też wybrałem drużynę, z którą mam największe awansować.

Jak zostałeś przyjęty w drużynie, w szatni?
- Znałem już wcześniej większość tych zawodników, albo grałem z nimi, albo przeciwko nim. Nie było w szatni Legii zawodników, z którymi moglibyśmy się nie znać. Zostałem przyjęty bardzo ciepło, dość szybko zaczęliśmy dogadywać się. Ten proces "adaptacji" przebiegł bardzo szybko i czuję się w drużynie bardzo dobrze.

Mówiłeś o tym, że miałeś oferty gry w ekstraklasie. Dzisiaj nie uważasz, że może warto było wtedy spróbować?
- Nie, z tego względu, że wiedziałem, że będzie to kończyło się tym, że będę siedział na ławce i będę grał albo bardzo mało, albo wcale. Mam 29 lat i nie mam zamiaru spędzić dwóch lat na ławce. Miałem wtedy dwa sezony w I lidze, podczas których grałem naprawdę dużo. Jeśli miałbym pójść do drużyny, w której siedziałbym na ławce, wolałbym odejść do I ligi i grać.

 



W przypadku awansu Legii do TBL, podejmiesz się gry w ekstraklasie?
- Po pierwsze, najpierw awansujmy. Po drugie to będzie zależeć również od tego, jak patrzeć na mnie będą trenerzy i zarząd Legii. Mam nadzieję, że będę godzien tego. Myślę, że jestem gotowy na grę w ekstraklasie i dlaczego nie miałoby to mieć miejsca w Legii? Bardzo fajnie byłoby reprezentować barwy tego klubu na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

W sezonie zasadniczym nie było żadnych wyróżnień dla zawodników Legii. Stanowi to jakieś zaskoczenie dla Ciebie? Sam byłeś już wyróżniany w poprzednich sezonach.
- Jeśli chodzi o mnie, to gramy obecnie zupełnie inaczej niż Znicz w poprzednich latach. Gramy bardziej zespołowo, kluczem jest cel i wynik drużyny, nie indywidualne statystyki. W Legii jest wielu bardzo dobrych zawodników i nasza gra rozkłada się na większą liczbę graczy, stąd też brak wyróżnień indywidualnych dla nas. Osobiście wyróżniłbym kilku koszykarzy Legii, ale jak widać inaczej uważali trenerzy ligowi. To jednak tylko dodatek do tej ligi, najważniejszy jest cel, który mamy postawiony przed sobą jako drużyna.

Przeciwko komu gra Ci się najtrudniej w I lidze?
- Trudne pytanie. Na pewno Dorian Szyttenholm z Astorii jest bardzo niewygodnym zawodnikiem, walecznym, agresywnym i mimo niewielkich gabarytów, bardzo nadrabia walecznością. Nie wiem kto jeszcze. Jak już mówiłem, im większy rywal, tym gra mi się lepiej. Nie ma raczej takich graczy w tej lidze, którzy sprawiają mi większe kłopoty.

Zaczynałeś grę w koszykówkę we Włocławku. W jakim wieku stawiałeś pierwsze kroki na parkiecie?
- Strasznie późno, bo dopiero gdy miałem 18 lat zdecydowałem, że pójdę na trening do Anwilu. Pamiętam, że mój nauczyciel WF-u z liceum był jednym z trenerów młodzików w Anwilu i zobaczył mnie na lekcji wychowania fizycznego. Wysłał mnie wtedy na trening do trenera Bobana Miteva, który zajmował się we Włocławku juniorami i tak już zostałem.

Jak było z sukcesami w młodzieżowej koszykówce?
- Dwa razy zdobyliśmy wicemistrzostwo i raz mistrzostwo Polski juniorów starszych. Później wybrałem się do Warszawy i trafiłem do Legii.

 



Najpierw wybrałeś się na studia i wtedy zacząłeś szukać klubu w Warszawie?
- Jako, że zdobyłem wspomniane mistrzostwo Polski juniorów starszych, miałem "wejściówkę" na AWF bez egzaminów. Przyjechałem z papierami na uczelnię i dopiero potem zacząłem rozglądać się, gdzie mógłbym kontynuować karierę koszykarską w stolicy.

Sam zgłosiłeś się do Legii?
- Przyjechałem na AWF, a tam trenowała wtedy Polonia 2011 prowadzona przez Mladena Starcevicia. Trenowałem wcześniej u Bobana Miteva, który miał podobną filozofię koszykówki, więc bardzo spodobały mi się jego treningi i początkowo tam właśnie zacząłem ćwiczyć. Było jednak zbyt wielu zawodników i wiedziałem, że nie będę miał miejsca w drużynie, a po pewnym czasie Mladen Starcević sam zaproponował, że skontaktuje się z Legią. Zadzwonił do trenera Chabelskiego, przyszedłem na trening do Legii i już tu zostałem.

Dla Ciebie to był pierwszy sezon w II lidze, tyle że Legia nie walczyła wówczas o wysokie cele i tylko utrzymała się w tej klasie rozgrywkowej.
- To było od razu po bardzo dobrym sezonie Legii w II lidze, kiedy walczyli o awans na zaplecze ekstraklasy. Jak przychodziłem do drużyny, również były duże oczekiwania, mieliśmy wtedy bardzo fajnie złożony zespół z paru młodych zawodników, ale było też trochę doświadczonych graczy jak Exner, czy Sulima. Były duże oczekiwania. Sezon zaczęliśmy w Bydgoszczy od porażki z Astorią jednym punktem, a  w samej końcówce prowadziliśmy już sześcioma oczkami. To otworzyło mi oczy, że to już zupełnie inna koszykówka, wszyscy walczą do ostatniej sekundy i prowadzenie różnicą 6 punktów na 30 sekund przed końcem, o niczym jeszcze nie świadczy. To był ciężki sezon dla mnie. W juniorach we Włocławku praktycznie wszystko wygrywaliśmy, tutaj zaś przyszło sporo porażek. To było spowodowane tym, że zespół rozpadł się w połowie sezonu, najlepsi zawodnicy odeszli. To też dało mi siłę, żeby więcej trenować. Poświęcałem od tego momentu coraz więcej czasu koszykówce.
 
Nauka na uczelni nie kolidowała z treningami i meczami?
- Na AWF-ie był ten plus, że większość nauczycieli rozumiała, że trenujemy i mogliśmy indywidualnie nadrabiać nieobecności, czy zaliczenia, bo wiadomo, że mieliśmy mecze wyjazdowe i trochę zajęć uciekało. Zdarzyło się kilku wykładowców, którym nie podobało się to, że nie było mnie na większości zajęć, ale najważniejsze że udało się skończyć pierwszy stopień studiów, bardzo się z tego cieszę.

W pierwszym sezonie w Legii grałeś m.in. z Łukaszem Zajączkowskim. Nie uważasz, że to zawodnik, którego umiejętności predysponowały do gry zdecydowanie wyżej?
- Zdecydowanie tak. Jeśli dobrze pamiętam, "Zając" miał rozterki między pracą a grą w koszykówkę i myślę, że to decydowało, a nie jego umiejętności i charakter. Był bardzo utalentowanym koszykarzem i gdyby tylko skupił się koszykówce, na pewno jego kariera potoczyłaby się inaczej. Trzeba wziąć pod uwagę, że wybrał inną drogę - to jego wybór i tylko on może ocenić, czy ten był właściwy. Rzeczywiście był to bardzo dobry zawodnik i świetnie mi się z nim grało.

A jak sam godzisz pracę z grą w kosza, bo nie jest tajemnicą, że koszykówka nie jest jedynym źródłem Twoich zarobków?
- Na pewno jest ciężej, ale trzeba zwrócić uwagę na to, że po zakończeniu gry w koszykówkę też jest życie i muszę mieć jakieś zabezpieczenie. Dlatego mam własną działalność i rozwijam się też w tym kierunku. Godzę pracę z koszykówką bez najmniejszych problemów, głównie dzięki temu, że sam ustalam godziny mojej pracy i jestem w pełni dyspozycyjny pod kątem treningów i meczów. To dobre pogodzenie przyszłości z teraźniejszością, bo nie da się ukryć, że praca ta jest moją inwestycją w przyszłość.

Po zakończeniu kariery za kilka lat, myślisz w ogóle o pozostaniu również przy koszykówce?
- Nie ukrywam, że bardzo mnie ciągnie do tego. Na pewno będę o tym intensywnie myślał - kto wie, czy będę w przyszłości spełniał się w roli trenera, czy na przykład działacza? Mam to z tyłu głowy, ale na tę chwilę nie zagłębiam się jeszcze w szczegóły. Skupiam się na razie na grze i karierze zawodniczej.

 



Po swoim pierwszym sezonie w Legii, odszedłeś do Politechniki i można powiedzieć, że był to dla Ciebie awans sportowy, bo grałeś w czołowym klubie I ligi, później również w ekstraklasie.
- Po sezonie spędzonym w Legii, jako że nadal chciałem kontynuować naukę w Akademii Wychowania Fizycznego, wróciłem do trenera Starcevicia, bo wówczas znalazł dla mnie miejsce w zespole. Dzięki temu mogłem skończyć studia i trenować równolegle w Politechnice i Polonii 2011. To rozwinęło mnie koszykarsko, bo Starcević jest świetnym trenerem i miał spory wpływ na mój rozwój - zarówno koszykarski, jak i pozasportowy.

Później przeniosłeś się do Kutna, czyli cały czas niezbyt daleko od Warszawy.
- Moja edukacja na AWF-ie dobiegła końca, ponadto Polonia 2011 szła już w kompletnie innym kierunku. Przestała inwestować w młodzież. Po sezonie w ekstraklasie, gdzie grałem bardzo mało, uznałem że to dalej nie ma sensu. Potrzebowałem gry, minut na parkiecie, żeby ogrywać się i zdobywać doświadczenie. Nadarzyła się okazja, żeby zagrać w drużynie beniaminka I ligi z wysokimi aspiracjami. Kutno miało wtedy cel, żeby zagrać w play-off. Po szybkiej rozmowie z trenerem Krysiewiczem, który jasno przekazał mi, że będę zawodnikiem z ławki, ale mającym dużo minut w każdym meczu. Trenerowi pasował mój styl gry i przekonywał, że będę wykorzystywany na boisku. Postanowiłem więc przenieść się do Kutna na rok i tam kontynuować karierę.

Następnie odszedłeś do Szczecina, gdzie już na pewno trudniej było o dojazdy w rodzinne strony. Przeprowadziłeś się tam z rodziną?
- Nie, niestety nie, z czego bardzo "zadowolona" była moja ówczesna dziewczyna. Szczecin to był mój kolejny wyjazd. Chciałem zostać w I lidze, a w Kutnie nie dogadaliśmy się do końca. Były też inne powody mojego odejścia. Zresztą do Szczecina też trafiłem w ciekawych okolicznościach, bowiem najpierw byłem na testach w Koszalinie. Tam mógłbym zostać w drużynie grającej w ekstraklasie, z tym, że pewnie nie grałbym zbyt wiele. Szczecin wykorzystał to i zaprosił mnie na trening i rozmowę. Otrzymałem zadowalające warunki i obietnicę sporej liczby minut w I lidze i zdecydowałem się tam właśnie zostać.

Brakuje Ci jeszcze tylko awansu do ekstraklasy.
- To prawda. Pierwszy awans, z trzeciej do drugiej ligi wywalczyłem z zespołem z Włocławka na początku mojej przygody z koszykówką. Co prawda klub nie przystąpił już do rozgrywek II-ligowych, ale awans wywalczyliśmy. Później wywalczyłem awans z II do I ligi z Politechniką Warszawską. No i brakuje mi już tylko awansu z I ligi do ekstraklasy, to też jeden z powodów, dla których postanowiłem przenieść się z Pruszkowa do drużyny, która będzie miała wysokie aspiracje. Wywalczenie tego awansu z Legią byłoby spełnieniem jednego z moich marzeń.

Jak wywalczyłeś awans do I ligi, nie rozgrywano fazy play-off. Uważasz, że taki system rozgrywek jak obecnie, właśnie z play-offami, jest bardziej interesujący dla kibiców?
- Oczywiście, wtedy gra się zupełnie inaczej, są inne mecze. W sezonie zasadniczym oczywiście każdy walczy o zwycięstwa, ale przy porażkach, nie ma aż takiej odpowiedzialności jak w play-offach. W fazie play-off grasz do trzech zwycięstw, przegrywasz - odpadasz. Meczom towarzyszy dużo więcej emocji, adrenaliny - to dotyczy zarówno zawodników, jak i kibiców. Dzięki fazie play-off, rozgrywki są bardziej widowiskowe.

Myślisz, że w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce na takie przywiązanie do barw klubowych jak choćby w przypadku wspomnianego na początku Kobe Bryanta, który 20 lat występował w "Lakersach"? Patrząc na nasze podwórko - może jak Robert Chabelski w Legii, czy Oczkowicz w Krośnie, choć i on grał na początku w innym klubie.
- To w zależności od tego jak mocno koszykarz jest przywiązany do barw klubowych. Wiadomo, że jeśli wszystkie rzeczy finansowe i życiowe składają się tak, że można zostać w jednym miejscu, to świetnie. Nie ukrywam, że sam jestem zwolennikiem takich rozwiązań. Związałem się z Warszawą, moja narzeczona jest z Warszawy, tu mamy dom rodzinny i chciałbym zostać w stolicy na dłużej. Z drugiej strony różne czynniki wpływają na zmiany barw klubowych, ale jestem zwolennikiem dłuższej gry w jednym klubie. Kto wie, może teraz na dłużej zostanę w Legii.

 



Twoje ulubione hobby?
- W tej chwili to spędzanie jak najwięcej czasu z moją córką. Ma rok i 7 miesięcy i spędzam z nią każdą wolną chwilę. Poza tym to muzyka i dobry film. Jak tylko mam wolny wieczór, a Majka śpi, lubię obejrzeć fajny film.

Jaką muzykę preferujesz?
- Bardzo różną, w zależności od tego jaki mam humor, ale przede wszystkim rap i szybsze nutki. Jeśli jestem przed treningiem, słucham w samochodzie szybszej muzyki, żeby nakręcić się.

Muzyka to dla Ciebie również forma przygotowania do meczu?
- Tak, to odgrywa ważną rolę. Przed każdym meczem słucham odpowiedniej muzyki, żeby pobudzić się. Od czasu do czasu oglądam również różne inspirujące, motywujące filmiki. Po to, by wprowadzić się w bojowy nastrój przed meczem. 

Kilka lat temu słyszałem o Tobie opinię, że na boisku mówisz tylko po angielsku. Obecnie nie zauważam tego.
- To ciekawe, ale to wynikało z tego, że na początku długo nie miałem polskich trenerów. Na początku był Boban Mitev, który używał tylko angielskich słów. To były typowo koszykarskie słowa, na przykład zmiana - switch i od początku byłem nauczony porozumiewania się na boisku w języku angielskim. Nie sądzę, żeby w ostatnich latach to wciąż miało miejsce. Od dobrych kilku lat trenują mnie polscy trenerzy, więc i ja "przerzuciłem" się na polski. Przecież w tej lidze nie ma nawet zagranicznych zawodników na parkiecie. Parę lat temu na pewno mogło to wyglądać, tak jak mówisz, a wynikało to z systemu szkolenia przez zagranicznych szkoleniowców.

Kto jest największym żartownisiem w Waszej szatni?
- Do spółki Bierwagen z Parzychem. Nie mają konkurencji. Jak żartują z siebie nawzajem, pozostaje tylko siedzieć i słuchać, i boki zrywać.

 

Rozmawiał Marcin Bodziachowski

Tabela EBL
Drużyna Mecze Punkty
1.Anwil Włocławek2849
2.Trefl Sopot2849
3.Legia Warszawa2947
4.King Szczecin2846
5.Arged BM Stal Ostrów Wlkp.2845
6.Polski Cukier Start Lublin2844
pełna tabela
NAJBLIŻSZY MECZ
  • Orlen Basket Liga
    27.04.2024

    ?

    ?
OSTATNI MECZ
  • Orlen Basket Liga
    22.09.2023

    90

    72
  • Basketball Champions League
    26.09.2023

    70

    59
  • Basketball Champions League
    28.09.2023

    66

    74
  • Orlen Basket Liga
    06.10.2023

    82

    80
  • Orlen Basket Liga
    11.10.2023

    61

    62
  • Orlen Basket Liga
    14.10.2023

    81

    87
  • FIBA Europe Cup
    18.10.2023

    85

    62
  • Orlen Basket Liga
    21.10.2023

    71

    53
  • FIBA Europe Cup
    25.10.2023

    77

    86
  • Orlen Basket Liga
    28.10.2023

    87

    67
  • FIBA Europe Cup
    01.11.2023

    90

    79
  • Orlen Basket Liga
    04.11.2023

    91

    84
  • FIBA Europe Cup
    08.11.2023

    85

    89
  • Orlen Basket Liga
    11.11.2023

    77

    69
  • FIBA Europe Cup
    15.11.2023

    74

    63
  • Orlen Basket Liga
    18.11.2023

    87

    78
  • FIBA Europe Cup
    22.11.2023

    93

    74
  • Orlen Basket Liga
    25.11.2023

    86

    103
  • Orlen Basket Liga
    01.12.2023

    83

    81
  • FIBA Europe Cup
    06.12.2023

    100

    90
  • Orlen Basket Liga
    10.12.2023

    82

    98
  • FIBA Europe Cup
    13.12.2023

    111

    72
  • Orlen Basket Liga
    16.12.2023

    89

    96
  • Orlen Basket Liga
    26.12.2023

    74

    76
  • Orlen Basket Liga
    30.12.2023

    75

    92
  • Orlen Basket Liga
    03.01.2024

    71

    92
  • FIBA Europe Cup
    10.01.2024

    93

    84
  • Orlen Basket Liga
    13.01.2024

    96

    86
  • Orlen Basket Liga
    19.01.2024

    94

    84
  • FIBA Europe Cup
    24.01.2024

    66

    77
  • Orlen Basket Liga
    28.01.2024

    89

    78
  • FIBA Europe Cup
    31.01.2024

    77

    101
  • Orlen Basket Liga
    04.02.2024

    88

    96
  • FIBA Europe Cup
    07.02.2024

    86

    99
  • Orlen Basket Liga
    11.02.2024

    104

    102
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    15.02.2024

    112

    83
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    17.02.2024

    96

    81
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    18.02.2024

    94

    71
  • Orlen Basket Liga
    02.03.2024

    70

    83
  • FIBA Europe Cup
    06.03.2024

    83

    64
  • Orlen Basket Liga
    09.03.2024

    70

    85
  • FIBA Europe Cup
    13.03.2024

    81

    53
  • Orlen Basket Liga
    17.03.2024

    71

    82
  • Orlen Basket Liga
    22.03.2024

    93

    86
  • Orlen Basket Liga
    29.03.2024

    100

    105
  • Orlen Basket Liga
    09.04.2024

    68

    97
  • Orlen Basket Liga
    14.04.2024

    84

    85
  • Orlen Basket Liga
    20.04.2024

    96

    87
  • Energa Basket Liga
    07.10.2018

    67

    81

Sponsor Strategiczny
Partner strategiczny
Partner główny
Sponsor
Sponsor główny Akademii
Partner Tytularny drużyn II ligi, U19 i U17
Sponsor Strategiczny projektów młodzieżowych
Sponsor Strategiczny Programu Rozwoju Koszykarskich Talentów
Partner Wydarzeń
Partnerzy

Patrner techniczny
Partnerzy medialni


Adres

ul. Łazienkowska 3
00-449 Warszawa

Legia Warszawa Koszykówka