Marek Zapałowski: Chcę pracować na Zachodzie, aby się rozwijać (WYWIAD)

Autor: Marcin Bodziachowski fot. Marcin Bodziachowski
2023-07-12 08:44:13

Marek Zapałowski spędził w koszykarskiej Legii pięć sezonów jako asystent trenera, a z naszym klubem zdobył srebrny medal mistrzostw Polski w sezonie 2021/22. Teraz zdecydował się na szukanie pracy w klubach zachodniej Europy, by podnosić swoje umiejętności. Z Markiem rozmawiamy o roli pełnionej w Legii, jego rozwoju indywidualnym, ambitnych planach na przyszłość i drodze, którą zamierza podążać. Zapraszamy do lektury.

Można powiedzieć, że zagrałeś va banque - podejmując decyzję w połowie sezonu, że chcesz ruszyć do Europy, by pracować gdzieś "wyżej".
Marek Zapałowski: Można tak powiedzieć. Może nie był to oczywisty ruch i zrozumiały dla wszystkich. Wiąże się to z tym, że może się nie udać, i na razie ... jeszcze się nie udało.

Dla Ciebie to na pewno wyjście ze strefy komfortu, bo mogłeś przecież pracować w Legii kolejny sezon, a wszyscy w klubie byli zadowoleni z Twojej pracy.
- Tak umawiałem się z prezesem Jankowskim przed rokiem - podpisując umowę bez ograniczenia czasowego, ale z możliwością odejścia. Od razu zaznaczałem, że po roku prawdopodobnie będę chciał odejść, bo chcę się rozwijać. W polskiej lidze spędziłem pięć lat, nie jako główny trener, tylko asystent, lecz można powiedzieć, że nauczyłem się jak się gra tutaj i uznałem, że chcę spróbować czegoś innego. Na pewno każda próba podejścia do nowego wyzwania jest wyjściem ze strefy komfortu. Nie jest to łatwe, ale by się rozwijać, trzeba podejmować takie właśnie kroki. Musi być ciężej w życiu, aby później było trochę łatwiej.

Posiłkujesz się agentem, czy szukasz nowego pracodawcy w Europie na własną rękę?
- Podpisałem umowę z agencją, która mnie reprezentuje i szuka dla mnie pracy. Obecnie w Niemczech jest wolne tylko jedno miejsce dla asystenta, i wciąż nie wiadomo kto tam pójdzie. Więc jakaś mała szansa wciąż jest.

Liga niemiecka to Twoje wymarzone miejsce pracy? Czy nie ma większego znaczenia, skąd dostaniesz propozycję - z Francji, Włoch, czy Hiszpanii, i każde miejsce będzie dla Ciebie ciekawsze, by się rozwijać?
- Docelowym marzeniem jest liga hiszpańska, bo obecnie to najmocniejsza liga w Europie. Zespoły hiszpańskie prezentują najwyższy poziom. Liga hiszpańska jest więc marzeniem, a liga niemiecka jest krok wyżej od naszej, i poniekąd byłaby krokiem pośrednim. Ten wybór spowodowany jest też tym, że uczyłem się kiedyś języka niemieckiego, jestem w stanie go sobie przypomnieć, by na co dzień móc się komunikować w Niemczech.

O ile polscy zawodnicy coraz częściej trafiają do klubów europejskich, to nasi trenerzy właściwie nie mają pracy na Zachodzie. Takim wyjątkiem, choć przez bardzo krótko był Wojciech Kamiński, który trafił do Niemiec, ale nie zagrzał tam zbyt długo miejsca.
- Dokładnie, jak popatrzymy na ligi zagraniczne, to raczej nie ma tam polskich trenerów. Bardzo rzadko zdarzają się takie przypadki, jak choćby Wojtka Kamińskiego w Niemczech, którego często pytałem jak wyglądała jego historia w lidze niemieckiej, poziom rozgrywek, organizację i detale. Wojtek był jednym z nielicznych polskich trenerów, którzy podjęli się takiego kroku, których ktoś brał pod uwagę do zatrudnienia zagranicą. Liga polska nie jest najsilniejsza w Europie, oczywiście aspirujemy do tego by być lepszą ligą, ale jak na razie bardzo rzadko jakiś polski trener wyjeżdża do lepszej ligi.

Jako asystent w PLK masz wyrobioną markę. Sam widzisz siebie w najbliższej przyszłości jako asystenta w czołowej lidze, czy to tylko ma być kolejnym krokiem do celu, jakim jest bycie pierwszym trenerem?
- Zdecydowanie chciałbym być pierwszym trenerem. Byłem pierwszym trenerem w pierwszej lidze i bardzo mi się to podobało. Wiem, że są różne drogi, aby być pierwszym trenerem w mocnej lidze. Aby nim zostać, muszę się jeszcze trochę poduczyć od zdecydowanie lepszych ode mnie. Zdecydowałem się na taką ścieżkę rozwoju, by przez asystenturę zostać pierwszym trenerem w mocniejszej lidze. Z drugiej strony nie ma reguły, jak należy się rozwijać, i którą drogę wybrać. Niektórzy trenerzy idą tylko ścieżką głównych trenerów - od lig słabszych do mocniejszych. Ja wybrałem inny model, zobaczymy jak to się powiedzie.

Ambicja nie pozwalała, by dalej pozostać na dotychczasowym stanowisku? Bo rozwój, o którym tak mówisz, na tym samym stanowisku pewnie nie byłby tak duży jak w innej lidze.
- Uważam, że w każdym miejscu można się rozwinąć. Najbardziej zależało mi na tym, aby przejść do mocniejszej ligi. Wiem, że Legia ma wysokie aspiracje, czyli walka o medale w każdym sezonie i gra w europejskich pucharach - to może kusić. Jest to świetna perspektywa dla klubu. Natomiast patrząc na poziom naszej ligi, to niestety jest ona słabsza niż ligi zachodnio-europejskie. A przyczyna takiego stanu rzeczy jest prosta - tutaj są zdecydowanie mniejsze pieniądze. One rosną z roku na rok, ale nadal pod tym względem nie możemy konkurować z zespołami z Niemiec, Francji, czy Hiszpanii.

Z Legią jako asystent przeszedłeś dość długą drogę, niemal na szczyt. Zabrakło złotego medalu, do którego dwukrotnie zabrakło niewiele.
- Żałuję, że nie udało się zdobyć złotego medalu. Nie ukrywam, że jak przychodziłem do Legii, to chciałem zrealizować marzenie, czyli stanąć na podium, ale na najwyższym jego miejscu. Chciałem walczyć o medale w każdym sezonie. Nie zawsze się to udawało, ale ostatnie trzy sezony były raczej dobre dla Legii i można powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces. Tak więc z jednej strony żałuję, że nie udało się nam zdobyć złotego medalu, ale jednocześnie czuję satysfakcję, że zrobiliśmy krok do przodu - tak samo ja jako trener, jak i Legia jako organizacja. W przeciągu ostatnich pięciu lat zrobiliśmy wspólnie progres.


Która drużyna miała większy potencjał, aby wygrać ligę - ta, która ostatecznie zdoła srebrny medal po przegranym 1:4 finale ze Śląskiem, czy ta z zakończonego sezonu, która przegrała ze Śląskiem półfinał, a następnie dwumecz o brąz ze Stalą?
- To dwa różne zespoły. Zespół, który zdobył srebrny medal był drużyną walczaków, oczywiście z talentem, w której była niesamowita chemia. Dzięki temu awansowaliśmy do finału. Tegoroczna drużyna, myślę, że miała więcej talentu. Jednak na wynik końcowy wpływ ma wiele czynników, i różne rzeczy przyczyniły się do tego, że osiągnęliśmy gorszy wynik niż rok wcześniej. Tegoroczna drużyna była według mnie z większymi możliwościami jeśli chodzi o koszykówkę.

Pamiętasz jak trafiłeś do Legii po pracy jako pierwszy trener w Zniczu?
- Wtedy dość wcześnie zrezygnowałem z dalszej pracy w Pruszkowie. Rozmawiałem z prezesem Znicza około marca i powiedziałem jasno, że moim celem jest przejście do PLK. I szukałem swojego miejsca w PLK, bo moim celem było i jest - zajść jak najwyżej.

Jak wspominasz dołączenie do drużyny prowadzonej przez Tanego Spaseva i przeskok pomiędzy pierwszą ligą i ekstraklasą?
- Przeskok był ogromny i to na wielu płaszczyznach - na pewno sportowo, bo gra w PLK jest zupełnie inna, bardziej zorganizowana. Zawodnicy są dużo lepsi, bardziej fizyczni, a gra jest zdecydowanie szybsza i taktycznie bardziej zaawansowana. Był również ogromny przeskok pod względem organizacyjnym. Cieszę się, że mogłem pracować z Tane Spasevem, bowiem on miał duże wymagania odnośnie przygotowania do meczu, organizacji wyjazdów, meczów domowych - wszystko było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Dużo się nauczyłem, to była dla mnie świetna lekcja, ale też nie było to wcale łatwe dostosować się do tych wszystkich wymogów, które miał główny trener. Trzeba się również było dostosować językowo. Z każdym rokiem czułem, że jest coraz lepiej. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że opłacało się przejść taką ciężką drogę.

Czy Tane brał pod uwagę opinie swoich asystentów, czy oni mieli za zadanie jedynie pomoc w treningach i skautingu? Z tego co pamiętam Spasev uwielbiał, jeśli ktoś obok miał w małym palcu wszelkie statystyki poszczególnych graczy - tak swoich, jak i rywali.
- Tane więcej uwagi zwracał na te rzeczy w trakcie sezonu, w którym mnie jeszcze nie było, kiedy dogrywał pierwszy sezon Legii w ekstraklasie, a jego asystentem był wtedy Miłosz Warecki. Z tego co pamiętam, każdy detal był niezwykle ważny jeśli chodzi o skauting. Zawodnicy musieli go znać bardzo dobrze, trener potrafił odpytywać zawodników ze szczegółów przygotowanego skautingu na sesjach wideo. To nie było łatwe zarówno dla asystentów, jak i zawodników, ale dzięki temu można się było dużo nauczyć i była to dobra lekcja dla wszystkich, którzy mieli możliwość współpracować z trenerem Spasevem.

Jako pierwszy trener prowadziłeś Znicza Pruszków i to z całkiem niezłymi wynikami, biorąc pod uwagę realia finansowo-kadrowe. Nie miałeś problemów jako gość niewiele starszy od zawodników, aby zachować relacje trener-zawodnik?
- To na pewno trudne. Dziś inaczej patrzę na to z perspektywy czasu. Kiedy przejmowałem drużynę Znicza, czułem że jestem w stanie to zrobić. Nie bałem się tego wyzwania, choć zdawałem sobie sprawę, że to będzie trudne zadanie. Wtedy bardzo pomógł mi jeden zawodnik - Damian Janiak, który był liderem w zespole i potrafił panować nad szatnią, nad tą grupą ludzi. Wydaje mi się, że dobrze się dogadywaliśmy, a Damian na pewno bardzo mi pomógł, aby wszystko funkcjonowało jak należy. Na pewno dla młodego trenera, który wchodzi do drużyny, nie jest łatwym zadaniem, aby wymagać i przejść z roli asystenta i po części kolegi, i zmienić te relacje. Jeżeli ma się relacje koleżeńskie, może być trudno wymagać później od niektórych zawodników.


Skąd u Ciebie pomysł, aby w tak młodym wieku zostać trenerem?
- Wiele rzeczy się na to złożyło. Michał Spychała był pierwszym trenerem przez dwa lata i dostał propozycję od Legii Warszawa. Wtedy prezes Znicza zastanawiał się, kto ma zostać pierwszym trenerem pierwszego zespołu. I to była pierwsza osoba, która mi tak naprawdę zaufała i dała mi szansę, za co jestem niezwykle wdzięczny. Na pewno sam obawiał się podejmując tę decyzję. Osobiście czułem wtedy, że jestem w stanie prowadzić ten zespół mimo młodego wieku, i bez żadnego doświadczenia z profesjonalnych parkietów, bo w końcu nigdy nie byłem zawodnikiem. Koszykówki musiałem się uczyć od zera, jako trener.

A skąd sam wybór dyscypliny, skoro jak mówisz sam w kosza nie grałeś jako zawodnik?
- Jestem z ery koszykówki Jordana i Chicago Bulls. Pierwsze koszykarskie mecze jakie oglądałem to było NBA w latach 1995-96, kiedy Bullsi ponownie zaczęli zdobywać mistrzowskie pierścienie. Wcześniej grałem trochę amatorsko w piłkę nożną, a potem zacząłem interesować się koszykówką... Koszykówka zauroczyła mnie na tyle, że od tego momentu poczułem, że to jest piękna dyscyplina sportu, która oprócz walorów czysto sportowych, wymaga też wiele inteligencji i rozumienia tego, co dzieje się na boisku, a ponadto jest efektowna - szybka i widowiskowa. Zakochałem się w koszykówce i tak zostało do dzisiaj - nie wyobrażam sobie bez niej życia. Właściwie codziennie oglądam mecze.

Wróćmy do Twojego pierwszego sezonu w Legii, w którym niespodzianką był nie tylko awans naszej drużyny do play-off, ale i postawa w ćwierćfinale z Arką, przegranym ostatecznie 2:3. Jak na ówczesne realia finansowe, trzeba to uznać za sukces, a wielu ówczesnych zawodników mocno się rozwinęło.
- Tamten sezon był sukcesem - to była całkowicie nowa drużyna, w połowie nowy sztab szkoleniowy. Udało się wszystko zgrać. Nam jako sztabowi pracowało się bardzo dobrze, udało się znaleźć zawodników, którzy bardzo chcieli się pokazać i coś udowodnić. Niektórzy zrobili niezłe kariery w Europie, jak choćby Omar Prewitt, który przyszedł do nas w ostatniej chwili, na ostatnim etapie okresu przygotowawczego, a w sezonie dał nam bardzo dużo. Seria z Arką Gdynia była rewelacyjna, choć oczywiście szkoda, że mieliśmy wtedy aż tyle kontuzji. Myślę, że biorąc pod uwagę cały sezon i ówczesną siłę Arki, trzeba uznać nasz wynik za spory sukces. Ta drużyna miała serce do gry, a mecze z Arką w Warszawie były niesamowite. Nikt się tego nie spodziewał, a zrobiliśmy sporą niespodziankę.

W kolejnym sezonie, który w lidze zdecydowanie nie był zbyt dobry, ale miałeś okazję pokazać się z Legią w europucharach - pierwszych po kilkudziesięciu latach. Najpierw kwalifikacje BCL, później faza grupowa FIBA Europe Cup, to było na tamten moment (sezon 2019/20) coś wielkiego. Powrót Legii do Europy po 50. latach, a i gra w Europie to pewnie również marzenie każdego szkoleniowca.
- Dla mnie gra w Europie daje możliwość rozwoju. Każda liga ma swój charakter i styl gry. Jeżeli można zmierzyć się z zagranicznymi drużynami - bez względu na to, czy są słabsze, czy mocniejsze, zawsze to sposób na rozwój. Zarówno dla trenerów, zawodników, ale i dla klubu, bo przecież dochodzi organizacja meczów, wyjazdów europejskich - to jest inny poziom. Pomimo tego, że ten sezon był dla nas nieudany, to był na pewno dobry krok, ambitny. Trzeba sobie stawiać wysokie cele. Od tego momentu Legia cały czas chce grać w europejskich pucharach i to jest bardzo dobre, bo rozwija wszystkich ludzi w organizacji.


Jak ocenisz poziom rozgrywek europejskich - BCL, w którym graliśmy ostatnio, i FIBA Europe Cup, w których byliśmy o krok od półfinału, a w którym triumfował teraz Anwil?
- Różnica jest ogromna. Champions League to już poważniejsze rozgrywki, drużyny grające tam mają większe budżety, a co za tym idzie również lepszych zawodników. W ostatnim sezonie graliśmy z Galatasaray, czyli klubem, który wcześniej grał w Eurolidze. Tam styl i organizacja jest na dużo wyższym poziomie. Nie chcę umniejszać znaczenia FIBA Europe Cup, bo to co Anwil zrobił w poprzednim sezonie było niesamowitym wyczynem i chciałbym im pogratulować. Ale porównując te dwa puchary, BCL jest dużo mocniejszy. Kiedy Legia grała w ćwierćfinale FIBA Europe Cup, trafiła na Reggio Emilię, która w kolejnym sezonie, podobnie jak Legia, grała już w BCL. Najlepsze zespoły FIBA Europe Cup są w stanie rywalizować w grupowych rozgrywkach Champions League.

Jak ocenisz losowanie Legii w kwalifikacjach na najbliższy sezon?
- Kwalifikacje są bardzo ciężkie. Analizowaliśmy poprzednie rozgrywki kwalifikacyjne do BCL i w nich startują bardzo mocne zespoły, a awans do grupy zapewniąją sobie tylko trzy drużyny. Aby przejść do BCL-u, trzeba wygrać trzy mecze w ciągu pięciu dni. Trzeba zmierzyć się z drużynami z dużo mocniejszych lig - hiszpańską, francuską, niemiecką, czy włoską. Nie ma wątpliwości, że dostanie się do BCL przez kwalifikacje jest bardzo trudne. W ostatnim sezonie osiągneły to najlepsze drużyny - te, które miały najwyższe budżety. Jeśli mowa o zespołach słabszych finansowo od tej ścisłej czołówki - trzeba mieć rewelacyjny turniej i trafić z formą, by ograć drużynę z Hiszpanii, bo nikt nie ma wątpliwości, że różnica w budżetach jest znacząca. Jeśli chodzi o Legię w sezonie 2023/24 - pierwszy mecz jest jak najbardziej do wygrania, bo obie drużyny są w zasięgu, i to nawet nie znając jeszcze składu Legii. Jestem po prostu przekonany, że Wojtek Kamiński ze sztabem są w stanie rozpracować jedną z tych dwóch drużyn. Później zaczynają schody, bo można trafić na Monbus Obradoiro, a na końcu może to być SIG Strasbourg. Francuzi jeśli w tym roku awansują, będą jedną z trzech-czterech drużyn, która brała udział we wszystkich dotychczasowych edycjach BCL. Obradoiro od lat jest w połowie stawki w lidze hiszpańskiej, a by utrzymać się na tym poziomie bez wielkiego budżetu, to nie jest łatwa sprawa. Zawsze znajdują zawodników z talentem, którzy poprzez grę w tym klubie promują się i później odchodzą do silniejszych i bogatszych drużyn.

Wojtek Kamiński mówił ostatnio, że duży progres w Legii zrobił Grzesiek Kamiński, w dużej mierze dzięki Twojej indywidualnej pracy z tym zawodnikiem. To zawodnik, który zrobił w ostatnim czasie największy postęp?
- Grzesiek zrobił największy postęp w ciągu ostatnich trzech sezonów. To też wynika z jego wieku - trafił do Legii w wieku 20 lat, i według mnie bardzo dobrze wybrał. My jako klub zaczęliśmy wtedy walczyć o najwyższe cele, dzięki czemu zawodnik mógł zbierać doświadczenie z gry w play-off, z gry o medale. Trzeba przyznać, że Grzesiek bardzo ciężko pracował - od siebie dawał bardzo dużo, wiele pracował nie tylko na treningach, ale i przed nimi, zostawał również po zajęciach. Także pomiędzy sezonami wiele czasu poświęcał na to, by stać się lepszym zawodnikiem. Dzięki swojej pracy stawał się lepszy. Oczywiście, trener Kamiński dawał mu szanse grania, dostawał dużo minut jako młody zawodnik, i dzięki temu rozwinął się, wykorzystując szanse, które dostawał. Stał się dużo lepszym koszykarzem.


Co sezon jest w pierwszym zespole paru młodzieżowców, którzy mają okazję trenować z "jedynką", zaliczają w niej epizody. W sumie żaden z tych "małolatów" nie odpalił. Z czego to wynika - braku odpowiednich umiejętności, zostają rzuceni na zbyt głęboką wodę, czy może to kwestia słabej głowy lub braku ambicji?
- Na to składa się wiele czynników. Jednym z nich jest talent i on wpływa na to, jaką można mieć rolę w zespole. Ale talent musi być poparty bardzo ciężką pracą. Jeśli jest się młodym zawodnikiem i wchodzi się do drużyny ekstraklasy, trzeba bardzo ciężko pracować, aby pewne mankamenty lub braki uzupełniać. Trzeba spędzić wiele godzin poza głównymi treningami, by zbliżyć się do poziomu ekstraklasowego. Czasem kontuzje przeszkadzają w rozwoju. Nie jest łatwo przebić się do ekstraklasy, ale by to zrobić trzeba przede wszystkim bardzo ciężko pracować. I czasem mieć trochę szczęścia, by wykorzystać szansę, jeśli się ją dostanie.

Przez ostatnich kilka lat w Legii pojawiło się co najmniej kilku zawodników naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Mieliśmy takie "koty" jak Omar Prewitt, Muhammad Ali, Justin Bibbins, Robert Johnson, czy ostatnio Aric Holman. Który z nich miał najwięcej talentu?
- Jeśli chodzi o talent koszykarski, uważam, że Aric Holman jest graczem, który ma przeogromne możliwości. To ma się we krwi - on ma bardzo dobre ciało, atletyzm, potrafi technicznie bardzo dużo, a do tego świetnie rozumie koszykówkę. Cały czas wie, co się dzieje na boisku. Gdybym miał porównywać wszystkich zawodników Legii, którzy pojawili się tu, kiedy ja byłem w ekstraklasie, to Holman był najbardziej utalentowanym zawodnikiem.


Powiedz za co odpowiadałeś w Legii, i jak Twoje obowiązki zmieniały się u dwóch trenerów, tj. Tane Spaseva i Wojciecha Kamińskiego?
- Pewne obowiązki różnią się w zależności od tego, czego wymaga główny trener. Na pewno u obu wspomnianych trenerów, różniło się podejście do trenerów asystentów. Tane bardziej skupiał się na tym, by asystent przygotował bardzo dobry skauting - video, oglądanie meczów, sam skauting. W przypadku samych treningów, on przeprowadzał cały trening, a ja miałem pomagać w organizacji - tj. kontrolować, czas, wynik podczas gierek, sędziować. U trenera Wojtka dostałem większą szansę, by coś zrobić na boisku. Oczywiście, skauting też był bardzo ważny. Podczas treningów, u trenera Kamińskiego mogłem prowadzić ćwiczenia dla zawodników - indywidualne, czy też drużynowe. Dostałem większą odpowiedzialność niż wcześniej u trenera Spaseva. A moja wiedza przez tych kilka lat bardzo się rozwinęła. Przez półtora roku u trenera Spaseva mogłem się wdrożyć, a potem wykorzystać zebrane doświadczenie, prowadząc części treningów. To bardzo dużo mi dało, miałem inne poczucie pracy, biorąc za to odpowiedzialność. Do takich treningów trzeba się oczywiście odpowiednio przygotować.

Podczas samych meczów, trener asystent musi być w pełni skoncentrowany, nie może mu umknąć nawet to, na co nie zwróci uwagi pierwszy trener, na przykład będzie dawał indywidualne wskazówki jakiemuś graczowi. Asystent nie ma miejsca na chwilę dekoncentracji.
- Na pewno koncentracja podczas meczu jest najwyższa. Nie można powiedzieć, że wyższa niż u pierwszego trenera, bo ten koncentruje się na trochę innych rzeczach. Często było tak, że kiedy słyszałem od różnych osób, co się działo na trybunach, o jakichś okrzykach, czy piosenkach, to okazywało się, że w ogóle tego nie rejestrowałem. Tak byłem skupiony na "swoich" rzeczach, że to co było poza boiskiem, w ogóle do mnie nie docierało. To pokazuje, że koncentracja musiała być wysoka. Musimy wiedzieć, jaką zagrywkę gra drużyna przeciwna, musimy zwracać naszym zawodnikom jak mają się do tego zastosować, trzeba kontrolować faule, minuty, zmiany - tych rzeczy jest naprawdę sporo. I na pewno przez cały mecz panuje pełne skupienie.

Do kiedy dajesz sobie czas na szukanie klubu zagranicznego? Czy dopuszczasz w ogóle taką myśl, że od pewnego momentu, jesteś w stanie przyjąć również oferty z Polski?
- W sierpniu wyjeżdżam na miesiąc do Niemiec, do trenera Filipovskiego, który pracuje w Wuerzburgu, czyli do drużyny grającej w niemieckiej ekstraklasie. Jadę tam na staż/pomoc, bowiem dobrze znany z pracy w Polsce trener Dejan Mihevc, asystent trenera Filipovskiego jedzie z kadrą Słowenii na Mistrzostwa Świata do Japonii. W okresie przygotowawczym Wuerzburga będę pomagał w treningach, bo pracy w tym okresie będzie dużo. A potem - zobaczymy. Moje założenie jest takie, aby jeździć do Niemiec i uczyć się od pracujących tam trenerów, zdobywać znajomości na rynku niemieckim. To bardzo ważne pod kątem późniejszego zatrudnienia w Niemczech. Opracowałem sobie plan A, B, C i D. Na razie staram się trzymać planu A. Miałem wstępne zapytanie z klubu PLK o pracę w tym sezonie i odmówiłem. Moim celem głównym jest rozwój i praca w Niemczech. Założyłem sobie, że mogę poświęcić rok na to, by się uczyć. Co oczywiście nie jest łatwe, bo trzeba mieć środki na to, aby się utrzymać. Mimo, że nie jest to proste, jestem w stanie się poświęcić, by w przyszłości pracować w Niemczech.

Rozmawiał Marcin Bodziachowski

Tabela EBL
Drużyna Mecze Punkty
1.Trefl Sopot2849
2.Legia Warszawa3049
3.Anwil Włocławek2849
4.King Szczecin2846
5.Arged BM Stal Ostrów Wlkp.2845
6.Polski Cukier Start Lublin2945
pełna tabela
NAJBLIŻSZY MECZ
  • Orlen Basket Liga
    04.05.2024

    ?

    ?
  • Orlen Basket Liga
    09.05.2024

    ?

    ?
OSTATNI MECZ
  • Orlen Basket Liga
    22.09.2023

    90

    72
  • Basketball Champions League
    26.09.2023

    70

    59
  • Basketball Champions League
    28.09.2023

    66

    74
  • Orlen Basket Liga
    06.10.2023

    82

    80
  • Orlen Basket Liga
    11.10.2023

    61

    62
  • Orlen Basket Liga
    14.10.2023

    81

    87
  • FIBA Europe Cup
    18.10.2023

    85

    62
  • Orlen Basket Liga
    21.10.2023

    71

    53
  • FIBA Europe Cup
    25.10.2023

    77

    86
  • Orlen Basket Liga
    28.10.2023

    87

    67
  • FIBA Europe Cup
    01.11.2023

    90

    79
  • Orlen Basket Liga
    04.11.2023

    91

    84
  • FIBA Europe Cup
    08.11.2023

    85

    89
  • Orlen Basket Liga
    11.11.2023

    77

    69
  • FIBA Europe Cup
    15.11.2023

    74

    63
  • Orlen Basket Liga
    18.11.2023

    87

    78
  • FIBA Europe Cup
    22.11.2023

    93

    74
  • Orlen Basket Liga
    25.11.2023

    86

    103
  • Orlen Basket Liga
    01.12.2023

    83

    81
  • FIBA Europe Cup
    06.12.2023

    100

    90
  • Orlen Basket Liga
    10.12.2023

    82

    98
  • FIBA Europe Cup
    13.12.2023

    111

    72
  • Orlen Basket Liga
    16.12.2023

    89

    96
  • Orlen Basket Liga
    26.12.2023

    74

    76
  • Orlen Basket Liga
    30.12.2023

    75

    92
  • Orlen Basket Liga
    03.01.2024

    71

    92
  • FIBA Europe Cup
    10.01.2024

    93

    84
  • Orlen Basket Liga
    13.01.2024

    96

    86
  • Orlen Basket Liga
    19.01.2024

    94

    84
  • FIBA Europe Cup
    24.01.2024

    66

    77
  • Orlen Basket Liga
    28.01.2024

    89

    78
  • FIBA Europe Cup
    31.01.2024

    77

    101
  • Orlen Basket Liga
    04.02.2024

    88

    96
  • FIBA Europe Cup
    07.02.2024

    86

    99
  • Orlen Basket Liga
    11.02.2024

    104

    102
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    15.02.2024

    112

    83
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    17.02.2024

    96

    81
  • Pekao S.A. Puchar Polski
    18.02.2024

    94

    71
  • Orlen Basket Liga
    02.03.2024

    70

    83
  • FIBA Europe Cup
    06.03.2024

    83

    64
  • Orlen Basket Liga
    09.03.2024

    70

    85
  • FIBA Europe Cup
    13.03.2024

    81

    53
  • Orlen Basket Liga
    17.03.2024

    71

    82
  • Orlen Basket Liga
    22.03.2024

    93

    86
  • Orlen Basket Liga
    29.03.2024

    100

    105
  • Orlen Basket Liga
    09.04.2024

    68

    97
  • Orlen Basket Liga
    14.04.2024

    84

    85
  • Orlen Basket Liga
    20.04.2024

    96

    87
  • Orlen Basket Liga
    27.04.2024

    92

    112
  • Energa Basket Liga
    07.10.2018

    67

    81

Sponsor Strategiczny
Partner strategiczny
Partner główny
Sponsor
Sponsor główny Akademii
Partner Tytularny drużyn II ligi, U19 i U17
Sponsor Strategiczny projektów młodzieżowych
Sponsor Strategiczny Programu Rozwoju Koszykarskich Talentów
Partner Wydarzeń
Partnerzy

Patrner techniczny
Partnerzy medialni


Adres

ul. Łazienkowska 3
00-449 Warszawa

Legia Warszawa Koszykówka